W Ruszkowie Kolberg przebywał podczas swojego drugiego pobytu na Kujawach w 1865 roku.
Gościł wówczas we dworze Morzyckich. Antoni Robert Morzycki, ekonomista, filolog, działacz społeczny, podobnie jak Michał Sokołowski z Głuszyna, zbierał wpłaty na planowaną przez Kolberga monografię dotyczącą tego regionu.
Jesienią 1865 r. etnograf pisał do niego: „Doznawszy tyle uprzejmego przyjęcia w domu Wielmożnych Państwa, które z wdzięcznością zawsze wspominać będę, i zyskawszy nader obfity plon do moich prac etnograficznych, który życzyłbym sobie jak najprędzej zużytkować i należycie opracowany wydać na widok publiczny w ciągu przyszłego roku, ośmielam się przy niniejszym przesłać Wielmożnemu Panu Dobrodziejowi 100 biletów prenumeraty na to dzieło (od nr 31 do 130 włącznie) z prośbą o dalsze ich propagowanie i spieniężenie”.
Z Ruszkowa pochodzi szereg materiałów dotyczących przesądów. Znajdują się wśród nich takie, które związane są z pracą w obejściu, np. „Kiedy chwalić roślinę lub owoc poczynający rość, i to z pewnością uschnie albo rość przestanie.”, albo „Gnoju nie trzeba rozpocząć rozrzucać w sobotę. Chłopa, który to zrobił, posłał pan Bóg na księżyc, i dotąd jeszcze w plamach tej gwiazdy, widać obie nogi owego chłopa.”. Inne przesądy dotyczą np. radzenia sobie z różnymi dolegliwościami: „Na jęczmień na oku. Jeden (zdrów) będący za oknem, drugi zaś chory w izbie, idą razem w jednym kierunku wzdłuż ściany. Ten za oknem mówi idąc: ‘Masz jęczmień na oku!’ a drugi mu od powiada: ‘Łźesz psie proroku!’ Tak do trzeciego razu.” Lub: „Na suchoty dziecka. Położywszy dziecko pod progiem, ‘śnieci’ (śmieci) ze wszystkich kątów wymietają na to dziecko i wyrzucą je ostrożnie z temi ‘śnieciami’ na podwórze; a potem dziecko oknem napowrót wsadzą do izby, śmieci zaś odrzucą na bok.”
W Ruszkowie gromadził Kolberg między innymi kolędy i pastorałki oraz pieśni religijne. Przykładem niech będzie pastorałka:
„Na kopie siana
leżałem z rana
ja, Wojtek, Maciek i Kuba,
drzymałem mile
przy dobrej chwile,
wej Bartosz woła: Ach, zguba!
Kochany Wojciechu,
bierz się do pośpiechu,
owo coś z nieba wielkiego
jak góra, by chmura,
na dół się toczy,
błyszczy się przedziwnie,
aż bolą oczy,
|:oj, oj, oj, oj, :|, cóż złego?
Budziłem dobrze
kijem po ziebrze
Maćka i Kubę śpiącego:
Wstań, miły szwagrze,
coś Bartek gawrze,
pójdźmy my wszyscy do Niego.
Czego tam on ryczy,
jako na basicy,
tak grubo wrzeszczy na dole.
Biegliśmy wszyscy trzej
prędko po roli,
Wojtek upadł, krzyczy:
Głowa jak boli, tak boli,
weźże mnie powoli, mój Kuba”.
Zbierał też inne pieśni, często żartobliwe:
„Kumoterko, bój się Boga,
odprowadź me, bo zła droga,
tam na drodze (w)ilcy siedzą,
jak som pójdę, to me zjedzą”.
albo:
„Moja żona kiecki ni ma,
aleć ona będzie miała,
bo uprzędła, namotała,
do potoku przędzę dała,
tańcuje, cieszy się,
że będzie miała kiecusię”.