Cielce

Cielce to wieś, która w czasach Kolberga należała do powiatu tureckiego, gmina Grzybki, parafia Góra.

Oskar Kolberg był w Cielcach w roku 1845 i gościł u rodziny Jabłkowskich. Rozwój wsi nastąpił, gdy przejął ją w 1839 roku Józef Jabłkowski, który po ukończeniu prawa i agronomii osiadł w Cielcach. Należy również wspomnieć, że Józef Jabłkowski był jednym z inicjatorów wybudowania kolei z Łodzi do Koluszek. Jego synowie natomiast założyli w Warszawie „ Dom Handlowy Braci Jabłkowskich”.

Prawdopodobnie Kolberg był też w Cielcach w 1843 roku, a badania z lat czterdziestych powtórzył jeszcze w 1863 roku.

W Kolbergowskim archiwum wśród materiałów z Kaliskiego najwięcej jest opisów zwyczajów i obrzędów z okolic Cielc:
„W drugim dniu Wielkanocy odbywa się uroczyste obwożenie kurka i gaika. Kilkunastu chłopców a nawet i poważnych wieśniaków przystrajają wózek, a wystrugawszy z drzewa odpowiedni kur, lub gaik, osadzają takowy na nim, i ze śpiewem przy towarzyszeniu wioskowej kapeli obchodzą w ten sposób dwory i chaty, wyprawiając równocześnie wiejskim dziewojom śmigus, czyli oblewają je wodą.

Przy kurasie śpiewają:
Przyszliśmy tu po dyngusie,
zaśpiewamy o Chrystusie”.

O weselu pisał:

„Drużbowie dwaj (vel młodzianie) Pana młodego w modrych sukmanach nasunąwszy na ucho siwe czapeczki z czarnym barankiem, opasane wieńcem ziół naokoło, przystrojeni we wstążki białe i czerwone spływające z ramion, konno objeżdżają wieś, zapraszając gości na wesele. Starszy drużba przy tej sposobności ma mowę następującą:

Niech będzie błogosławiony ten dom
dnia dzisiejszego, wiecora czwartkowego.
Winsuje pan młody i panna młoda,
dobry wiecór powiada.
Cóż tam powiada ten acht święty
od Boga i Matki Najświętséj?
Nie przyśliśmy tu z umysłu swego,
tylko z imienia pana młodego,
a te pan młody z imienia Jadama świętego.

Po rozpleceniu i uczesaniu warkocza, drużby śpiewają stosując myśl do dnia jutrzejszego, w którym się ma odbyć ślub:

Usiadła Marysia
na białym kamieniu,
rozpuściła złote włosy,
po prawém ramieniu.

A leżcie mi, leżcie,
moje złote włosy,
nie otrząsajcie mi włosy,
po Ustkowie rosy.

Nie będę was pletła,
ani układała,
co ja spójrzę na Jasieńka,
to będę płakała.

A będę płakała
i w kościele przy msy,
zebyś ręce, nogi złamał,
jak pójdzies do inséj.

Nie płakać by mi to,
ale się zabijać,
wcoraj byłam we wianeczku,
dziś się trza zawijać.

To z nią do pszenicy,
to z nią i do zyta,
wcoraj była grzecna panna,
a dzisiaj kobita”.