Trembowla

Trembowla, nad rzeką „Świecą” (czyli prawdopodobnie lokalną nazwą Gniezny, która tamtędy przepływa) jak opisuje w „Podolu” Oskar Kolberg, to miejscowość która kryje w sobie wiele historii, między innymi obronę zamku na górze, tuż koło miasteczka. Obroną dowodziła żona dowódcy, pani Chrzanowska, która dowiodła swego męstwa, wygraną nad wojskami Tureckimi w 1675 roku. Pozostały z zamku jedynie warowne baszty i mury ze strzelnicami. W skale została jeszcze wykuta studnia. Na lewym brzegu „Święcy” pozostały również ruiny kościoła Karmelitów, które także wzmocnione były grubymi basztami i potężnymi murami.
Do ciekawych miejsc w okolicy Trembowli, należy także klasztor oo. Bazylianów, który również słynął z obrony przed wojskami tureckimi. Źródła podają, iż znajduje się on tuż koło wsi Zieleńczy koło Trembowli. Teren klasztoru należy do Podgórzan jednakże zawsze nazywano go „trembowelskim ”.

Dożynki w Trembowli:

„Żeńce skończywszy wyżen pszenicy, przynieśli swiaszczennikowi wieniec pszeniczny, w który idąc z pola ubrali najpiękniejszą spomiędzy siebie dziewkę. Przyszedłszy przed ganek do domu śpiewali:

Miesiaciu rohożeńku,
nam dorożenku,
szczoby my ne zbłudyły,
wienoczka ne zhubyły.

Periepełeczko mała,
de sia budesz chowała?
My pszenyciu dożały,
w kopońki poskładały.

Kołom, nywońka, kołom,
sobraliśmo tia z Bohom iz
hirja, iz podilja
panowy na podwirja.

Z podwirja na humeńce,
z humeńcia do stodoły,
z stodoły do komory,
z komory na ny"ńku
w s[z]czastływu hodynońku.”

Upiór w Trembowli:
Kiedy Oskar Kolberg odwiedził wieś Trembowle, nie było o niczym innym wciąż słychać , jak o upiorze, który po okolicy wciąż chodził. Raz zaszedł do obory, tam krowy i woły w jedno koło ogonami powiązał. Do kmiecia na wieczerzy, to raz wszystkim sztućce powytrącał i sam zjadł całe jedzenie. W jednej karczmie pewnego Żyda za brodę wytargał i zbił go w nos, po czym Żyd umarł, zanim zdążył spaść na ziemie. Kiedy jakiś wędrowiec szedł i spotkał innego wędrowca, to wpierw się go pytano, czy upiora nie widziało, jeśli nie to Bogu się wówczas dziękowało ale i tak wiadomo było, że zawsze można było go spotkać. Na tym i tak nie było końca. Kolberg pisze:
„W kilkunastu parafiach ruskich, w kilku łacińskich plebani rozkopywali mogiły. Nieboszczykom rumianym, świeżym osobliwie, toż postrzegłszy na którym zaszarganą koszulę, łby na gorąco prawie ucinali, serca kołami przebijali.”
Historii o upiorze było wiele, jednakże wymysł lub nie wymysł – wiele się wtedy mówiło o groźnym upiorze, który straszne figle wyrządzał!