Kamieniec Podolski

„Na najwyższym punkcie pagórka jest plac czworokątny, pośrodku niego spalony ratusz sterczący obdartą wieżycą, boki ratusza sklepikami przekupniów oblepione, a na sformowanie czworoboku składają się dwu i trzypiętrowe kamienice, mieszczące w dolnych mieszkaniach magazyny, cukiernie, skromną księgarnię i dumnie obok niej rozpartych kilka handlów wina.
Stąd rozbiegają się uliczki w kształcie promieni we wsze strony, kończące się sklepionymi bramami, resztkami dawnej warowni i oto masz całe miasto. Dodaj do tego wąziutkie ulice, brak zupełny zieloności, zły bruk i już gotów jesteś najfatalniejsze w sobie wyrobić o tym grodzie zdanie. A przecie tak nie jest!
Bo coś ci tu szepcze, żeś u siebie: czy te mury szare, połamane, z kulami w nich spoczywającymi od wieków, te mury porosłe zielskiem szemrzącym wieczną pieśń narzekania, czy owe wieżyce licznych kościołów, dumnie wzniesione nad dachami kamienic tulących się w ich podwórza, czy wreszcie odgłos ten dzwonów rozpływający się jakąś pieśnią rzewnej zadumy nad miastem. Słowem jest coś w powietrzu, co cię pociąga, podnosi, uspokaja”. Taki oto opis Kamieńca Podolskiego znajdujemy w materiałach Kolberga dotyczących Podola.

W XIX wieku nadal żywe były historie o skarbach ukrytych w okolicach Kamieńca. W rękopisie terenowym z wyprawy Kolberga w te strony czytamy:
„Przy Satanowie jest góra, gdzie są lochy i jamy. Powiadają, że tam skarby ukryli kiedyś jacyś i rozeszli się, i tylko zostawili kamień wielki, na którym stoi napisane: ‘Jak sia zejdjem, to dobudem’, dając znać, że kiedyś się tu znowu zejdą i dobędą te skarby. Tymczasem ludzie zapuszczali się tam i chcieli szukać, ale jakaś siła ich zawsze odpierała, jednemu groziło coś, że mu głowę urwie, drugiemu członki skręciło, trzeci zaniemówił itd”.

W materiałach z Podola znajdujemy też ciekawe wróżby andrzejkowe, a właściwie jędrzejkowe:
„W wiliją św. Jędrzeja dziewczęta idą koło płotu, a w płocie są tyki, czyli kołki. Przechodząc, na przemian mówią: kawaler, wdowiec, a co na ostatku wypadnie, to się ma ziścić”;

Albo:

„Biorą psa i przez dwa dni nie dają mu jeść. Gałki z mąki i wody porozkładają, dając im nazwiska różnych parobków. Którą gałkę pies najprzód chwyci, ten najprzód się ożeni”.

W rękopisach Kolberga zachowały się wreszcie zapisy obrzędowych pieśni weselnych z Kamieńca, między innymi:

„Oj, winku mij, winku,
z zełenoho barwinku,
takim tia szanowała
i do skryni chowała,
a teper tebe ruszu
i zapłakaty muszu”.

Ładowanie...

Indeksy