O Sobótce w Leszczowatem Kolberg pisał:
„Rozniecają na górze ogień z gałęzi suchych (pastuchy na parę dni [wcześniej] zbierają je w szeregi) i wkoło niego biegają, trzymając się za ręce: dziwki, parobcy, dzieci. Jak to gaśnie, to oni skaczą przez ogień i rozbierają głownie żarzące się, i z tym biegną (uważając, żeby przez wodę nie szli) po polu. Wtykają glownie te i zapinają między kapustę, żeby jej gąsienice nie zjadły, [między] konopie, len, żeby wielki był. Powiadają, że sobotka zaczęła się, jak świat nastał, i razem z nim się skończy” (s. 271-273).
Kolberg zanotował stosunkowo dużo pieśni dotyczących Sobótki na terenie Leszczowatego. Fragment jednej z nich:
Opisuje również ciekawy zwyczaj, mający miejsce na św. Piotra i Pawła:
W trzecim tomie Kolbergowskiej monografii autor opisał zgromadzone przez niego relacje dotyczące stosunku do zwierząt - zarówno domowych jak i dzikich. Ciekawość na pewno wzbudza postawa mieszkańców Leszczowatego do czarnych zwierząt – zwłaszcza kotów oraz drobiu. I tak, pisze:
„W ogóle czarnej maści zwierzęta są złowrogie. Parobek jeden palił w stajni różne zioła pod czarnym koniem i, by go od złych duchów strzec, okadzał go. Niechętnie też kupują czarnego kota lub kurę.”
Istotna, jest również wzmianka, mówiąca o tym, iż gdy wybudowany zostanie nowy dom, to jako pierwszego wpuszcza się do niego czarnego kota, „aby złe, które tam jest w domu, miało dla siebie pastwę.”